E-booki tylko tutaj
  • Aktualności
  • Nasze książki
  • W przygotowaniu
  • Już wydane
  • Kontakt
  • O nas
No Result
View All Result
Yaczytam.pl
Yaczytam.pl
No Result
View All Result

Dla niepokornych…

22 września 2019

Lubimy niegrzecznych chłopców, lubimy niepokorne dziewczyny, no nie? On – chłopak po przejściach, ona – zbuntowana przeciwko całemu światu. Kacper i Kamila. Dwoje nastolatków, których los nie rozpieszczał, oj nie… Jedno spotkanie, jedno spojrzenie, ciepłe słowo, nieśmiały uśmiech mogą zmienić wszystko. Uratować albo przeciwnie – zniszczyć już i tak poranione dusze. O tym są „Niepokorni”.

Porwała mnie ta historia, zawładnęła mną i nie pozwala o sobie zapomnieć. Uwodzi, łamie serce i zostawia z pytaniem: co dalej? Powieść o nastolatkach i dla nastolatków, dzieje się tutaj, obok nas w Sopocie, Trójmieście… Pełna skrajnych uczuć – od miłości do nienawiści, od strachu do nadziei – może się przydarzyć każdej i każdemu z nas.

Odcinek 1

Prolog

Cień przebiegł przez jego napiętą twarz.

– Kama…

– Idź, proszę cię. Idź stąd. Idź, wyjdź, idź…

Powtarzałam to, jakbym nie mogła się zatrzymać. Jakbym nie mogła przestać. On, wpatrzony we mnie, cofał się do wyjścia, aż w końcu przeklął głośno, przeskoczył płot i mijając wejście do swojego domu, wybiegł na ulicę.

A ja…

Usiadłam na mojej ławce, w moim ogrodzie, wdychając zapach moich róż. Rozpłakałam się, czując jednocześnie, że właśnie w tej chwili, w tym momencie moje serce rozrywa niepojęta tęsknota za nim. Za chłopakiem znikąd. Tym, który pojawił się nagle i który pokazał mi kawałek cudownego świata. A potem zniszczył wszystko, zostawiając mnie na krawędzi rozpaczy.

Rozdział 1

Mój ogród był moim azylem. Czułam się w nim cudownie. Zdawało mi się, że jestem w innym świecie – takim, w którym jestem szczęśliwa i kochana. W świecie, w którym nikt mnie nie ocenia.

Pewnie dlatego nienawidziłam zimy. Wtedy moje kwiaty umierały, zasypiając pod śniegowym płaszczem, a ja nie mogłam skrywać się już w cieniu drzew i uciekać do mojego wyimaginowanego świata. Świata, w którym byłam kimś zupełnie innym.

Kiedy siadałam na małej drewnianej ławce pod okazałą wiśnią, a wokół roztaczał się cudowny aromat moich róż, zamykałam oczy i widziałam siebie właśnie tam. W alternatywnej rzeczywistości. Jestem piękna. Jestem smukła. Zupełnie tak, jak moje czerwone róże. Wszyscy na mnie patrzą. Wszyscy mnie podziwiają. A najbardziej podobam się jej. Tej, która jest ze mnie dumna. Tej, która uśmiecha się i całuje. I patrzy na mnie z radością i dumą. I kocha mnie. Tak, kocha.

*

Pierwszy raz zobaczyłam go w tamten wiosenny wieczór. Było to niemal przed tygodniem, kiedy słońce już zaszło, chowając się w morzu, a nasz sopocki dom skrył się w ciemniejącym końcu kolejnego dnia.

Matki nie było, poszła chyba ćwiczyć pilates, chociaż równie dobrze mogła pójść na randkę albo na drinka. Mniejsza z tym. Często wychodziła, co przyjmowałam z ulgą, bo jeśli spędzała wieczór w domu, byłam pewna, że prędzej czy później zawita do mojego pokoju i zacznie do mnie mówić. Albo wygoni mnie z altanki, nie rozumiejąc, jak można siedzieć tam całymi godzinami. Dlatego też z ulgą przyjęłam jej wypad na miasto.

Siedziałam na ławce w ogrodzie, koło drewnianej altany. Ogród znajdował się za naszym dużym domem, do którego wprowadziłam się z mamą ponad pięć lat temu, na krótko przed moimi dwunastymi urodzinami. Dom miał sześć pokoi, garaż na dwa samochody, piękne patio, ogród i altankę. To właśnie tutaj spędzałam najwięcej czasu. Zasadziłam też kwiaty: róże wysokopnące, azalie i tulipany, i pieczołowicie je pielęgnowałam. Tego matka też nie rozumiała.

– Lepiej zadbałabyś o swoją piegowatą cerę pełną pryszczy, a nie o te chwasty – mówiła krytycznie, stojąc nade mną, kiedy na kolanach pieliłam grządki.

Nie reagowałam. Nauczyłam się wyciszać, wyłączać, chować w swój świat. Często miałam też w uszach słuchawki, o czym ona nie wiedziała. Uciekałam w świat muzyki, która dawała mi wytchnienie i sprawiała, że nie byłam tak bardzo samotna. Bo byłam. Ale nauczyłam się już z tą samotnością żyć.

Tamtego wieczoru siedziałam na ławce, słuchałam Radiohead, wdychałam rześkie powietrze jednego z pierwszych wiosennych wieczorów i marzyłam, że mieszkam tu sama, nikt mnie nie ocenia i nie krytykuje.

I wtedy zobaczyłam jego. Szedł od strony podjazdu, gdzie zaparkował bus naszego sąsiada.

Wiedziałam, że w tym domu znajduje się azyl dla dzieci, które czekają na adopcję lub po prostu nie mają gdzie się podziać. Sąsiad, od którego kupiłyśmy dom, prowadził wraz z żoną rodzinę zastępczą. Znałam dzieci, które tam mieszkały. Teraz było u nich dwóch chłopców i dwie dziewczynki, w wieku od sześciu do jedenastu lat.

Ale ten chłopak był starszy. Wysiadł z samochodu, trzymając w ręku plecak, który po chwili zarzucił na siebie. Ubrany był w ciemne dżinsy, adidasy i bluzę z kapturem. W świetle jasnej lampy, która zapalała się w chwili, gdy ktoś znajdował się w pobliżu fotokomórki, zauważyłam, że chłopak jest wysoki, szczupły i ma ciemne włosy, nieco dłuższe i rozczochrane, jakby ciągle poprawiał je palcami. Nie widziałam jego oczu, ale dostrzegłam zarys twarzy. Miał wyraźnie zarysowaną szczękę i kształtne usta, które w tym momencie były mocno zaciśnięte. Jego ramiona były bardzo szerokie.

„Pewnie coś ćwiczy”, pomyślałam z niechęcią.

Nie pałałam zbytnią sympatią do wszelkich rodzajów aktywności fizycznej. Może dlatego, że od najmłodszych lat moja matka z maniakalnym uporem zapisywała mnie na różne zajęcia, które w jej mniemaniu miały wpłynąć na smukłość mojej sylwetki. Wychodziło to średnio, bo przecież od samych ćwiczeń raczej nie urosnę, a moje sto sześćdziesiąt trzy centymetry nie wróżą mi raczej kariery w modelingu.

Szybko odrzuciłam te myśli, bo tylko mnie wkurzały, i zapatrzyłam się na chłopaka. Sąsiad coś do niego powiedział, jednak siedziałam zbyt daleko, aby to usłyszeć. Po mowie ciała chłopaka rozpoznałam jednak, że nie było to raczej nic miłego. Widziałam, że cały się spiął i chyba nawet zacisnął dłonie w pięści. Po chwili zniknął w bocznym wejściu do domu.

Pomyślałam, że jest pewnie kolejnym dzieciakiem przygarniętym przez sąsiadów. Było mi go żal, a jednocześnie trochę mu zazdrościłam. Może to głupie, ale we własnym domu czułam się gorzej niż u obcych ludzi. I wyobrażałam sobie, że może właśnie przez kogoś innego byłabym traktowana z większą sympatią i szacunkiem, niż przez własną matkę. Chociaż tego nie chciałam, podobne mrzonki nawiedzały mnie bardzo często.

Westchnęłam i po raz kolejny odpędziłam od siebie przykrą myśl. Zrobiło się już chłodno, postanowiłam więc wejść do domu. Właśnie wtedy u sąsiadów otworzyły się drzwi prowadzące do ogrodu. Jakaś wysoka postać szybkim krokiem przemierzyła alejkę wzdłuż starych jabłoni, zasadzonych tu bardzo dawno temu. Zorientowałam się, że to ten nowy.

Chłopak podszedł do bliźniaczej altanki, która stykała się frontową ścianą z naszą, i usiadł na stercie drewna przygotowanego zapewne do spalenia w kominku. Dom sąsiadów był lustrzanym odbiciem naszego. Nigdy tam nie byłam, ale domyślałam się, jaki może mieć układ pomieszczeń.

– Fuck! – dobiegło mnie przekleństwo z drugiej strony drewnianego płotu, który swoją drogą był już w nieco opłakanym stanie. Chłopak miał niski głos, właściwie brzmiał zupełnie jak dorosły mężczyzna. Nie zdawał sobie sprawy, że siedzę jakieś dwa metry od niego.

Nie bardzo wiedziałam, co mam robić. Bałam się ruszyć, a jednocześnie chciałam dać mu znak, że nie jest sam. Zawiał lekki wiatr. Wraz z podmuchem poruszyły się moje rdzawe włosy, złapałam je więc i schowałam za ucho. I wówczas mnie zobaczył.

– Kto tu jest? – spytał napiętym głosem. Widziałam, że wstał i podszedł do płotu. – Ej, koleś, pokaż się! – zażądał tonem niewróżącym nic dobrego.

Nie bardzo wiedziałam, jak to rozegrać, więc po prostu wstałam i odchrząknęłam. I chyba wówczas zorientował się, że „koleś” ze mnie raczej średni.

– Jestem sąsiadką – powiedziałam i podeszłam bliżej.

Uniosłam głowę. Chłopak był naprawdę wysoki, miał co najmniej sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu.

– Co się czaisz po ciemku? – odburknął, patrząc na mnie z góry.

Widziałam jego oczy, ale nie mogłam rozpoznać ich koloru. Za to zdążyłam dostrzec, że jest niesamowicie przystojny. I bardzo wkurzony.

– Po prostu sobie siedzę.

– Nie masz co robić po nocach? Pewnie tatuś będzie cię zaraz szukał.

– Ale jaki ty masz właściwie problem? – zdenerwowałam się. – Nie siedzę przecież w twoim ogrodzie!

Spojrzał na mnie tak, jakby chciał mnie zamordować. Zacisnął dłonie na drewnianych sztachetach i byłam pewna, że zaraz je wyrwie i nimi rzuci. We mnie. Zupełnie nie wiedziałam co się dzieje. Nie znaliśmy się, a on sprawiał wrażenie, jakby chciał zrobić mi krzywdę. Wysyczał kolejne przekleństwo, uderzył w płot i pobiegł w stronę domu. Po chwili usłyszałam huk zamykanych z pasją drzwi i dudniący dźwięk stóp uderzających w drewniane schody.

Stałam jeszcze przez chwilę, zupełnie zszokowana. Nie pojmowałam, co się właśnie wydarzyło.

– A, zresztą – mruknęłam do siebie, wzruszyłam ramionami i powoli ruszyłam w stronę domu.

Nieźle się zaczyna. Miałam nadzieję, że już więcej nie spotkam tego szalonego chłopaka, który zachowywał się jakby postradał zmysły.

Następnego dnia zaczynałam lekcje o ósmej pięćdziesiąt, mogłam więc pospać dłużej. Byłam typem sowy. Lubiłam siedzieć długo wieczorem, a rano wylegiwać się w mojej sypialni na piętrze. Minus był taki, że ciągle chodziłam niewyspana. Matka już dawno przestała mi to wypominać. Chyba zrozumiała, że pod tym względem jestem niereformowalna. Zresztą jak się nad tym chwilę zastanowić, to właściwie pod każdym.

Kiedy dotarłam do szkoły, przed wejściem do naszego liceum czekał już na mnie Staszek, mój przyjaciel, z którym kumplowałam się od przedszkola. Staszek był typowym geekiem: nosił koszulki z „Gwiezdnych Wojen” i non-stop grał w CS-a lub Apex Legends. A na dodatek uważał, że szkoła nie jest mu do niczego potrzebna, bo i tak będzie tworzył gry. Dawno już posiadł umiejętność pisania oprogramowania do gier i uznał, że w szkole niczego więcej się już nie nauczy. Jednakże jego rodzice mieli na ten temat trochę inne spojrzenie, dlatego chodziliśmy razem do drugiej klasy naszego liceum w Sopocie i za rok mieliśmy zdawać maturę.

Staszek był moim jedynym kumplem. Miał swój świat, co bardzo mi się podobało. Ja nie wchodziłam w jego sferę bezpieczeństwa, a on w moją. To podobało mi się jeszcze bardziej.

Zasadniczo nie trzymałam z dziewczynami. Daleko mi było do szkolnych piękności, efektownych influencerek czy gwiazd Instagrama. Sama założyłam dopiero dwa lata temu konto na Facebooku, a Snapchat, Tik-Tok czy Instagram wciąż były dla mnie nieodkrytym lądem. Zresztą, co miałabym tam wrzucać? Siebie? Zdjęcia jedzenia? Zdjęcia siebie z jedzeniem? No błagam! Ale wracając do dziewczyn. Wprawdzie Sabrina, szefowa kółka teatralnego, przewodnicząca szkoły i modelka, zaproponowała mi członkostwo w tym swoim klubie dziwaków, ale podziękowałam.

Tak, to prawda, nie byłam zbyt popularna. Niska, szczupła i nudna nie miałam szans przebić się do szkolnego mainstreamu. Pomocny nie okazał się nawet mój dość spory biust, chociaż to może i lepiej. Miałam metr sześćdziesiąt trzy wzrostu, długie, rude, lekko pofalowane włosy, zielone oczy i pospolitą, piegowatą twarz bez makijażu. Byłam zupełnym przeciwieństwem moich koleżanek z klasy. A także mojej matki. Trzymałam się z daleka od śmietanki towarzyskiej z mojego liceum i wiedziałam, że jestem skazana na banicję. Ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Było mi dobrze w moim świecie, ze Staszkiem, moją muzyką i książkami.

Nie rozumiałam tylko, dlaczego ludzie notorycznie interesowali się mną i ciągle zwracali na mnie uwagę. Jakby myśleli, że zranią mnie swoimi pełnymi uszczypliwości komentarzami. Ale mnie nic nie było w stanie zranić. Moja matka idealnie przygotowała mnie do życia. Od najmłodszych lat przypominała mi, jak wielkim okazałam się rozczarowaniem.

– Jak tam pirania? Nie czepiała się? – Staszek usiadł koło mnie i od razu zrobiło mi się jakoś raźniej.

Czekaliśmy na lekcję polskiego, którą mieliśmy z naszym wychowawcą, Wallenrodem. Wszyscy tak na niego mówili, chociaż właściwie nazywał się Waldemar Michowski. Był naprawdę dobrym nauczycielem. Dzięki niemu nawet najbardziej oporni na bogactwo języka ojczystego zaczynali czytać lektury i pisać w miarę składnie.

– Wczoraj wróciła późno. Nie miała czasu. Ale dzisiaj dostałam do szkoły to… – Pokazałam kumplowi pudełko z surowymi marchewkami, porem i jogurtem naturalnym.

– Masz przeżyć na tym do piętnastej?

– Ona zapewne na tak myśli. Ale spoko, po matmie pójdę na ptysie do cukierni.

– Nie wiem o co jej chodzi, przecież ty jesteś bardzo ładna.

– Staszek, uderzyłeś się w głowę?

– Mnie się podobasz.

– Chyba masz kiepski gust, stary.

– Głupoty gadasz.

– A tak, czasami i owszem.

Zabrzęczał dzwonek. Nasza klasa powoli wtoczyła się do sali, w której mieliśmy lekcję polskiego. Profesor Michowski siedział już przy swoim stoliku. Zauważyłam, że miejsce w pierwszej ławce zajął jakiś chłopak w bluzie z kapturem nasuniętym głęboko na oczy. Coś mnie tknęło. Zajęłam miejsce w przedostatniej ławce pod ścianą. Staszek siedział przede mną, z naszym kolegą Markiem.

Kiedy wszyscy usiedli na swoich miejscach, chłopak z pierwszej ławki wstał, zsunął kaptur i stanął koło Wallenroda. I wówczas momentalnie, jakby doskonale wiedział, gdzie ma patrzeć, spojrzał prosto na mnie. A ja gwałtownie wypuściłam powietrze, które do tej pory udało mi się wstrzymywać. No tak. To tyle jeśli chodzi o moje pobożne życzenie, aby nowego sąsiada już nigdy nie spotkać. Ale przynajmniej już wiedziałam jaki ma kolor oczu. Tego błękitu nie można było pomylić z żadnym innym. Jego jasne oczy zdawały się przewiercać mnie na wylot. Zmrużył je na moment, potrząsnął lekko głową, jakby nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył, i po chwili odwrócił wzrok. Patrzył gdzieś przed siebie, omijając spojrzeniem resztę uczniów. Widziałam, jak dziewczyny coś szepczą i uśmiechają się do niego, ale ten zdawał się przebywać na zupełnie innej planecie.

Następne tomy w przygotowaniu

Share131Tweet82Share33

Komentarze 3

  1. Dragonia 80 says:
    3 miesiące

    Te okładki są genialne, a fragment zachęca. Uwielbiam serie i mam nadzieję, że na kolejne tomy nie będzie trzeba długo czekać.

    Odpowiedz
  2. Gwiazdeczka_15 says:
    3 miesiące

    Czytałam kilka recenzji i tam Was znalazłam 🙂 Biorę 🙂 Widzieliście mega promkę na Ravelo? 🙂

    Odpowiedz
    • Yaczyt13da says:
      2 miesiące

      Seria ma świetne ceny 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Administrator

Administrator

Related Posts

Nasze książki

Dla romantycznych…

22 września 2019

„Jestem inna, ja do nich nie pasuję!”, znasz to? Ja owszem. Jeśli czasami myślisz, że też gdzieś nie pasujesz, ta książka jest dla ciebie. Pełna zwariowanych, czasem poważnych emocji powieść o uczennicy renomowanego liceum, która nagle zostaje zesłana, karnie!,...

Klub fanek W.M. Oliwia
Nasze książki

Dla zwariowanych…

22 września 2019

Ta powieść jest genialna! Tak po prostu. W życiu nie powiedziałabym, że ja, normalna nastolatka, spędzająca pół życia na insta, a drugie pół na fejsie, tak całkowicie i zupełnie odlecę czytając historię trzech zwariowanych, przefajnych dziewczyn i zakocham się...

Pomyśl życzenie i nakarm rybki! :)

Zapisz się do Newslettera

Facebook

YA czytam

O nas

TRZY AUTORKI, TRZY ŚWIATY, TRZY POMYSŁY
Czyli jak to się zaczęło, że mamy w rękach trzy świetne serie dla nastolatek…

YAczytam: Opowiecie Czytelniczkom co nieco o sobie?
Majka Milejko: A co czytelniczki chciałyby wiedzieć?
Czytelniczki: Wszystko! 

Popularne

  • Wkręceni#1 Młody idzie na wojnę

    Wkręceni#1 Młody idzie na wojnę

    393 shares
    Share 164 Tweet 96
  • Klub fanek W.M. Oliwia

    353 shares
    Share 141 Tweet 88
  • Miasto nieludzkich dusz. Pazur

    347 shares
    Share 139 Tweet 87

Licznik odwiedzin

31327odwiedzin/y strony
  • Aktualności
  • Nasze książki
  • W przygotowaniu
  • Już wydane
  • Kontakt
  • O nas

Copyright © 2019 Yaczytam.pl by Pixelwork.pl - agencja interaktywna

No Result
View All Result
  • Aktualności
  • Nasze książki
  • W przygotowaniu
  • Już wydane
  • Kontakt
  • O nas

Ebooki naszych książek kupisz tylko tutaj:

Sprawdź ->